Miliony ludzi na całym świecie grają w podchody za pomocą nawigacji GPS. Również do Polski ta moda dotarła. W Poznaniu znajduje się ponad pięćset skrytek i chętni, by je wszystkie odnaleźć.
Niby nic, a tak to się zaczęło
Jeśli ktoś uważa, że off-roadowa jazda rowerem czy chodzenie po górach to najlepszy sposób na podziwianie widoków, a wspaniałe zabytki można poznać jedynie przy pomocy przewodnika, to jest w ogromnym błędzie.
Wszystko zaczęło się w 2000 r., gdy odkodowano sygnał nawigacji GPS. Uradowany tym faktem Amerykanin Dave Ulmer zakopał w lesie wiadro wypełnione różnego rodzaju przedmiotami. Na forum dyskusyjnym osób korzystających z systemu GPS podał jego współrzędne. Niby nic, a tak to się zaczęło…
Ludzie zaczęli dzielić się wrażeniami z autorem skrytki. Zainspirowani zakładali własne. Tak narodził się serwis geocaching.com, który dziś liczy ok. 5 milionów skrzynek. W Poznaniu zabawa jest już od dość dawna, lecz ostatnio urzeka coraz więcej osób.
O co chodzi?
W geocachingu chodzi o znajdowanie skrytek, które zresztą przez poszukiwaczy są zwane keszami. Są one schowane w przeróżnych miejscach. Aby je znaleźć, należy zastosować się do wskazówek zamieszczonych w Internecie. Kesze są różnego rodzaju i wielkości. Istnieją na przykład wieloetapowe skrytki, gdzie należy znaleźć pierwszą, rozwiązać zagadkę wewnątrz, następnie drugą itd. aż do skrytki finałowej.
Co znajdę w środku?
Na podstawowym wyposażeniu skrzynki znajduje się tzw. logbook, czyli dziennik wpisów i najczęściej coś do pisania. Należy wpisać się do dziennika, aby uznać kesza za znalezionego. W skrytkach można również znaleźć przedmioty na wymianę. Zasada jest taka, że można wziąć daną rzecz, ale należy zostawić coś od siebie o podobnej wartości.
Listę skrytek ukrytych na terenie Poznania można zobaczyć tutaj:
https://www.geocaching.com/seek/nearest.aspx?lat=52.40624&lng=16.92317&dist=100
BS