Kolejny lockdown – lekarstwo czy strzał w kolano?

Minął rok odkąd siedzimy zamknięci w domach przez coraz to kolejne restrykcje, obostrzenia i decyzje władz. Działające od lat firmy upadają, ludzie tracą źródła zarobku. Dzieci i młodzież siedzą w domach przy nauce zdalnej, odcięci od zabawy i kontaktu z rówieśnikami w okresie najważniejszego dla nich etapu w budowaniu późniejszego odnalezienia się emocjonalnego i społecznego. To także zamknięte kina, teatry, puby, restauracje, miejsca spotkań i rozrywki. Czas izolacji społecznej, samotności i pustki.

Dwanaście miesięcy to stosunkowo długi okres, dający czas na zastanowienie, obserwację, ocenę sytuacji i wyrobienie swojego zdania. Coraz częściej doprowadzając człowieka do pytań: Co jest prawdziwą chorobą? Covid czy izolacja? Co bardziej nas niszczy?

Jak pisał Antonio Gómez Rufo w książce pt. Żegnajcie, mężczyźni:

„Dni mijały powoli – niby powracający do domu żołnierze rozbitej armii – naznaczone jedynie datami z kalendarza oraz kapryśnymi myślami, które ogarniały Juana, ilekroć zatapiał spojrzenie w nicości, próbując za wszelką cenę zadomowić się w niej na dobre. Mieszkał w hotelu niespełnienia, na piętrze niepowodzeń, przekonany, że wszystkie trapiące go bolączki pochodzą z tamtej roztaczającej się za drzwiami strony świata, gotów uznać tę udrękę za prowokację graniczącą z nieposłuszeństwem.”

Coraz bardziej rośnie w nas przekonanie o tym, że bardziej niż wirus niszczy nas izolacja i samotność, brak rozrywki i uśmiechu. Pojawia się wewnętrzny bunt przed zamknięciem na świat i ludzi, a także obecną sytuacją. Coraz więcej ludzi ucieka przed osamotnieniem w alkohol i używki.

Rośnie we mnie obawa o to, że postawienie na izolację przed jednym wirusem odbija się na nas rykoszetem uderzając ze zdwojoną siłą w społeczeństwo. Zaniedbanie innych chorób względem jednej kończy się jeszcze gorszym skutkiem. Strach przed wirusem i brak zadbania o higienę psychiczną przez ograniczenie możliwości spotkań i rozrywki w wielu przypadkach może doprowadzić do depresji i innych zaburzeń.

„Szło o to, czy pod wpływem długotrwałego stresu, jakiemu będą podlegać zdani wyłącznie na siebie, nie nastąpią odchylenia od normy umysłowej, w postaciach typowych dla psychodynamiki grup odciętych przez lata od zwykłych powiązań rodzinnych i społecznych. W podobnej izolacji może ulec naruszeniom nawet osobowość uprzednio doskonale zrównoważona i odporna na duchowe urazy. Frustracja przechodzi w depresję lub agresywność, a ci, którym się to trafia, prawie nigdy nie zdają sobie z tego sprawy.”

Tak właśnie wpływ izolacji i braku dostępu pozytywnych bodźców opisywał w książce pt. Fiasko, Stanisław Lem.

„Często myślałam, że wariuję – a raczej, że już zwariowałam. Jakby moja przyszłość była zamkniętym pokojem z pomalowanymi na biało ścianami i podłogami, bez okien i drzwi, i bez możliwości ucieczki. Otwierałam usta, żeby krzyczeć, ale nie wychodził z nich żaden dźwięk.”

A tak Leslye Walton w książce pt. Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender.

Pamiętajmy więc, że dbanie o brak kontaktu z wirusem musi być dla nas również zadbaniem o sterylność naszej psychiki. W tym okresie jak nigdy dotąd potrzebne jest nam zajęcie odpowiedniej części również przez śmiech, kontakt z drugim człowiekiem, a także rozrywkę i kulturę, teraz niestety dostępną tylko w wersji online. Takie jak np. Wieczory Komedii Improwizowanej organizowane przez Grupę Ad Hoc czy inne wydarzenia kulturalno-komediowe.

Zachęcam też do spędzania czasu przy planszówkach, grach karcianych i innych zajęciach kultywujących pielęgnowanie kontaktów międzyludzkich i dobrodziejstwa kultury, oraz angażowanie w takie aktywności najmłodszych. Bo wirus to nie koniec świata, jednak brak pozytywnych bodźców i wzorców może skończyć się gorszymi następstwami na przyszłość.

A odpowiadając na zadane sobie w tytule pytanie „czy kolejny lockdown – lekarstwo czy strzał w kolano?”, muszę stwierdzić, że nie ma dobrego rozwiązania, jest to broń obosieczna. A tylko od nas zależy wyważenie tej broni.

A więc dbajcie o siebie, równoważąc bezpieczeństwo epidemiologiczne, jednocześnie nie zamykając się zupełnie na rozrywkę i dbając o kontakty międzyludzkie.

To miał być felieton, gatunek publicystyczny krótki. A więc kończę, zachęcając Was do pogawędki (causerie) w komentarzach. Co Wy sądzicie na ten temat? Jakie jest Wasze podejście?

Pozdrawiam,

DK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.